Walka o awans w klasie okręgowej trwa

Wyjątkowo w piątek został rozegrany jeden mecz 25 kolejki Keeza klasy okręgowej. We Lwówku marzący o awansie do IV ligi BKS Bolesławiec zagrał z Czarnymi. Piłkarze BKSu musieli ten mecz wygrać i wywiązali się z tej roli znakomicie. Już do przerwy bolesławianie prowadzili 0:2. W drugiej odsłonie meczu dołożyli jeszcze cztery trafienia. Gospodarze, na dobrą grę BKSu Bolesławiec, zdołali odpowiedzieć honorowym trafieniem Bartosza Sikory. W tej kolejce wygrał również bezpośredni rywal do awansu do IV ligi – Łużyce Lubań (1:5 z Lechią Piechowice). Inny kandydat do zajęcia drugiego miejsca – Iskra Łagów – zremisowała u siebie 2:2 z Olimpią Kowary.

Do pogodzonej ze spadkiem Warty Bolesławieckiej przyjechał lider Keeza klasy okręgowej – Pogoń Świerzawa. Goście objęli prowadzenie po przejęciu piłki przy przerzucie piłkarzy GKSu, wówczas zawodnik znalazł się w sytuacji oko w oko z bramkarzem i i zdobył gola. W 45 minucie Tomasz Kulesza technicznym strzałem lobuje bramkarza Pogoni i doprowadza do wyrównania. Trzeba przyznać, że pierwsza połowa była wyrównana i nie było widać, że drużyny znajdują się po przeciwnych biegunach tabeli klasy okręgowej. W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Pogoń chciał za wszelką cenę szybko zdobyć bramkę i mogło się to zemścić, ponieważ po kontrze Filip Ziobrowski mógł dać prowadzenie GKSie, ale w sytuacji sam na sam trafił w boczną siatkę. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było tym razem. W 80 minucie GKS traci drugiego gola. Nie mając nic do stracenia gospodarze chcą doprowadzić do remisu, otwierają się i w doliczonym czasie gry ten fakt wykorzystuje Pogoń, która ustanawia wynik spotkania na 1:3.

W Wykrotach miejscowy Piast podejmował bezpośredniego sąsiada ligowego – Olimpię Kamienną Górę. Trzy bramki goście zdobyli w przeciągu 15 minut. Gol do szatni i zaraz po wznowieniu gry z pewnością nie wpłynął pozytywnie na zawodników Piasta. Do tego w 55 minucie wynik został podwyższony na 0:3 i szykował się pogrom na boisku w Wykrotach. Ta księ nie stało. W 62 minucie Dominik Szydlarski dał cień nadziei na nawiązanie walki z gośćmi, ale finalnie zabrakło na to już czasu. Drugiego gola ten sam zawodnik dołożył już w 6 minucie doliczonego czasu gry.

Twardy Świętoszów nie miał lekkiej przeprawy w Ruszowie, gdzie przegrał 5:1.